czwartek, 5 września 2013

Czerwone złoto

Czerwone złoto to oczywiście przecier pomidorowy. Cudowny zimową porą gdy doskwiera brak witamin. Przecier robi mój mąż, ja tylko nalewam do słoików i pilnuję żeby się zawekowały. Ponieważ niestety nie jestem estetą pokażę Wam robocze zdjęcie.
A do przerobienia zostało nam drugie tyle pomidorów, papryka i dynia.
Pomidorówka z własnego przecieru jest cudowna, a "krwawa Mary"na rozgrzewkę.....cymesik.
Muszę jeszcze poszukać fajnych przepisów na paprykę, bo zupka dyniowa w najbliższym czasie wjedzie na mój stół.

środa, 28 sierpnia 2013

Bransoletki

Od pewnego czasu podobały mi się bransoletki. Koleżanka z pracy robi takie z kamieni szlachetnych. Ja dziś przeglądałam swoją biżuterię, umówiłam się z moją Gośką że coś Jej oddam i znalazłam 2 sznury nieużywanych korali. Popatrzyłam na nie i wzięłam się do roboty


Gośka oczywiście dostała trochę mojej biżuterii i jedną nową perełkową bransoletkę.

sobota, 17 sierpnia 2013

Pierogi

Moja Gosia wróciła z wyjazdu nad morze, a ponieważ przez tydzień żywiła się głównie tostami, to zarządała na obiad zupy pomidorowej i pierogów. Tu nas nastąpił mały dysonans Ona miała na myśli pierogi ruskie ,a ja zrozumiałam że z serem na słodko. Na szczęście doszło do kompromisu i zrobiłam dziecku pierogi na słodko, ciasto było oczywiście z rodzinnego przepisu Babci Marysi.
 Były pyszne!! A dziecko zachwycone.
Z resztek ciasta postanowiłam zrobić makaron, do pocięcia którego wykorzystałam przywieziony z Asyżu wałek. I w ten sposób miałam trochę Włoszech w domu.
Życzę udanego wypoczynku sobotnio niedzielnego!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

meteoryty

Stałam i stałam na balkonie ( pokonując mój coraz bardziej narastający lęk wysokości) i zobaczyłam jedną spadającą gwiazdę :(, ale było warto.Aż się wzdrygnęłam jak światełko przecięło niebo i zgasło. Księżyc też był niesamowicie ciekawy, znikający krwiście czerwony twór. Nic dziwnego że te zjawiska straszą.
A oto niebo nad Warszawą ( z balkonu na Targówku)


Kto jeszcze widział deszcz meteorów?????

niedziela, 14 lipca 2013

Urlop rocznicowy

W tym roku obchodzimy z mężem 25 rocznicę ślubu, a ponieważ wcześniej nigdzie sami nie byliśmy ( albo z dziećmi, albo ze znajomymi, albo z rodziną), więc postanowiliśmy urządzić sobie rocznicowy wyjazd. Mąż oczywiście śmiał się że jedziemy ratować małżeństwo, ale myślę że nie ma takiej potrzeby. Wyjazd miał również na celu usprawnienie mojej nogi, więc był stacjonarno-wyjazdowy. Na bazę wypadową wybraliśmy urocze miasteczko Karpacz w jego górnej części.
Z naszej kwatery blisko było do świątyni Wang i chociaż moja kondycja fizyczna jest kiepska zdobyła wzgórze świątynne.

Zdobywając codziennie Dolny Karpacz mijaliśmy urokliwą zaporę na Łomnicy

Dotarliśmy też do pięknego Dzikiego wodospadu będącego w połowie drogi na Kopę
Ponieważ moja noga lepiej sprawowała się na asfalcie wycieczki szlakami zastawiliśmy na następny rok, a w tym zwiedzaliśmy fenomeny polskiej architektury.
W Wałbrzychu odwiedziliśmy wyłożoną lawą z pod Etny palmiarnię, którą dla ukochanej Daisy zbudował Jan Henryk XV.



 Nie mogłam też pominąć spaceru po jednym z moich ukochanych zamków, którym jest Książ.
Ostatnią arystokratyczną właścicielką była wyżej wspomniana Daisy, a rozpoczął jego budowę Bolko I Surowy w 1288r.

 Ten sam Bolko rozbudował zamek w Bolkowie, niestety dziś możemy oglądać już tylko ruiny, w których mieści się Muzeum Regionalne (filia Muzeum Karkonoskiego). Jest to niezwykle urokliwe miejsce i wracam tam z ogromną przyjemnością.


 W okolicach Karpacza jest też dużo mniej lub bardziej odramontowanych pałaców. W części mieszczą się hotele i muzea. Poniżej pałace w Wojanowie ( jak z bajki) i w Karpnikach.

 Mimo mojej początkowej niechęci mąż zawiózł mnie do Wrocławia. Miasto cudowne, już myślę o kilkudniowym pobycie, bo kilka godzin to stanowczo zbyt mało.

 No i oczywiście zachwyciłam się Panoramą Racławicką. Niesamowite wrażenia.
 Zwiedziliśmy cudowne sanktuaria Dolnego Śląska w Krzeszowie i Jeleniej Górze, ale nie tylko.
W miasteczkach i wioskach znajdują się wspaniałości sakralne.
 Jedyny problem to to że większość jest dostępna albo w określonych godzinach albo w czasie Mszy Świętych

 W Szklarskiej Porębie piliśmy piwko pod wodospadem Szklarki

Odwiedziliśmy też urokliwy zamek Czocha.

 W czasie zwiedzanie zamku doszliśmy do komnaty z pięknym łożem. Krążą o nim dwie opowieści:
1. Jak mąż sprawdzał wierność żony?
- Kładł ją na łożu i otwierał zapadnię. Jeśli kobieta przeżyła lot do fosy była wierna, jeśli nie...no cóż mąż żenił się ponownie.
2. A i kobiety mogły posłużyć się łożem
– W nogach łoża jest furtka. Pan pukach do "drzwiczek "( ale !!!! nie mógł pomagać sobie rękoma hi hi) i jeśli Pani podobał się odgłos wpuszczała go do łoża.

Niestety z powodu mojej nóżki nie wszędzie mogliśmy dojść i część pałaców i zamków zobaczyliśmy w parku miniatur w Kowarach. Takim zamkiem był Chojnik

 Niestety trzeba było wrócić do Warszawy, urlop dobiegł końca, do zobaczenie zostało jeszcze dużo i dlatego myślę że to nie ostatnie moje spotkanie z Dolnym Śląskiem.
Małżeństwo przetrwało próbę!!!!!
A jutro niestety już praca.......i codzienność.


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Bransoletka i Fikander

Powoli noga wraca do swoich właściwych wymiarów i coraz mniej mnie boli. Poprawa jest bardzo pracochłonna ( ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia) ale mam nadzieje że mój wysiłek przyniesie w końcu skutek. Zaczęłam też po długiej przerwie dłubać przy decu. Dla mojej siostry na imieniny zrobiłam bransoletkę, ma ją założyć na wesele siostrzenicy męża



Moja mama też chce podobne cacko , mam jeż pomysł więc niedługo Wam ją zaprezentuje.
Jest coraz cieplej i Fikuś szuka chodnych miejsc


Na pierwszym zdjęciu pomagał spakować się Gośce przed szkolną wycieczką.

niedziela, 2 czerwca 2013

Turniej rycerski na Bródnie

Dziś byłam na turnieju rycerskim w parku bródnowskim. Uwielbiam takie klimaty i chętnie sama brałabym aktywny udział, ale zawsze coś stoi na przeszkodzie. Staram się więc bywać na takich imprezach w charakterze obserwatora. Poniżej foto relacja z imprezki.








Chusta

Ostatnio wydziergałam sobie taką chustę. Pracowałam nad nią cały miesiąc, po jednym ,dwa , trzy rzędy dziennie, ale było warto. Lubię szydeł...